wtorek, 30 października 2012

Witajcie! ^ ^

Hej... nie chcę was zanudzać, więc powiem tylko, że jestem Hekima i to kontynuacja mojego starego bloga - krol-lew4-stado-kovu.bloog.pl. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, odwiedźcie mój profil. Notka już jutro albo w środę. A teraz dobranoc.

1. Wietrzna Ziemia

 Kavi siedział przed jaskinią, czekając nie wiadomo, na co. Obok niego usiadła nagle Vita, córka Sheili. Popatrzył się na nią.
- Coś się stało? - spytali jednocześnie, i natychmiast od siebie odskoczyli. 
Nagle z jaskini wybiegła Sigma, i powiedziała Kaviemu do ucha: 
- Chodź, pozwolili nam iść na Wietrzną Ziemię. Tai nas zaprowadzi - po czym przywołała do siebie orła i rzekła:
- Wiesz, gdzie jest Wietrzna Ziemia?
- Tak, musimy podążać w stronę Ciemnych Wzgórz, potem - kierujemy się na północ. Musimy tam się zatrzymać na wieczór, powrócić w nocy. 
 Zeszli z Lwiej Skały. Po drodze spotkali znaną im szarą lwiczkę, razem z Daimonem. 
- Och, cześć, Sigma! - zagadnęła Chuki. - To Daimon, mój brat. A co to za sęp?
- To nie jest sęp, tylko orzeł, Tai, nasz majordomus - mruknął ponuro Kavi. Chuki i jej brat odeszli w przeciwnym kierunku. 
Zaczęło się chmurzyć. Sigma się tym zbytnio nie przejmowała, Tai powadziła ich pewnie. 
Po raz pierwszy byli na Ciemnych Wzgórzach. Jednak nie wchodzili na same Wzgórza, tylko zatrzymali się na krótki odpoczynek i ruszyli na północ.
Po godzinie Lwia Skała niemal zniknęła im z oczu. Te tereny były bardziej suche, i mocno wiało. Akacje, o gęstym listowiu, trzęsły się pod naporem wiatru. Ziemia nie była brązowa, jak w Lwiej Krainie, tylko rdzawa. Porastały ją małe kępki wysokiej, zielonkawej trawy, które rosły w bardzo niewielkich odstępach. Co jakiś czas na ich drodze wyrastał ciernisty krzak. Było sporo niewielkich wodopojów. 
Po następnym kwadransie marszu znaleźli się przy niedużym paśmie niskich gór. Jedna z nich, kończąca pasmo, z trzech stron miała zbocza dość łagodne. Z jednej - po tej, przy której zatrzymały się lwiątka - była tylko niemalże pionowa ściana skalna, na wąskich półkach, pokrytych cienką warstwą ziemi, wyrastały niewielkie drzewa i krzewy. Wiatr wiał wciąż, kołysał roślinami, aż w końcu Tai rzekła swym głębokim sopranem:
- Jesteśmy na Wietrznej. 
Kavi i Sigma rozejrzeli się, i przytulili się do siebie, by zbytnio nie zmarznąć. Rozumieli teraz, czemu ta ziemia się tak nazywa. Napili się wody ze strumienia, spływającego ze szczytów gór, i powiedzieli do Tai:
- A teraz gdzie idziemy? 
- Widzicie to wzgórze? - spytała, pokazując na górkę, o stromych zboczach i płaskim szczycie, mniej więcej kilometr od nich. - Tam jest pochowana Sarabi, jej syn Simba, i kilka innych, niezidentyfikowanych lwów. Tam też mieszkała moja rodzina. Dawno, dawno temu... tam była wielka bitwa, bardzo, bardzo dawno temu, za czasów Mufasy. Pomagaliśmy stadu, które brało nas za majordomusów. Ale tak naprawdę, pomagaliśmy wrogom. Kiedy się o tym dowiedziałam, chciałam wszystkich pozabijać, za zdradę... byłam na to bardzo czuła. Przeniosłam się na Złą Ziemię, gdzie byłam posłańcem pewnego lamparta. Kiedy umarł, przyleciałam tu, na Wietrzną Ziemię. I co tam zobaczyłam? Cała moja rodzina martwa, obok ciała lwów. To było po tym, jak zaniesiono tam Sarabi. Nie było was wtedy na świecie, ale znałam Sarabi. Była wspaniałą lwicą... nie zapomnę jej. Możemy tam pójść.
Przestało tak strasznie wiać, więc przeszli ten kilometr i dotarli na wzgórze. Wspięli się po stromych, kilkumetrowych ścianach, porośniętych krzakami, i znaleźli się na płaskim wierzchołku.
Było to istne cmentarzysko. Pod lekko zeschniętymi akacjami leżały lwie kości. Nie było orłów.
- Tu musi być... musi być - mruczała Tai i krzyknęła: - Ndege! Gdzie ty jesteś?
- Kto to Ndege? - zapytał Kavi.
- Mój brat... Ndege! - krzyknęła jeszcze głośniej. Nagle przed nią wyskoczył stary, chudy, ciemny lew.
- Ndege... on leży tam. - wychrypiał lew. Tai podleciała do sterty piór... i zalała się łzami. 
Lwiątka przeszły obok kości Simby i podeszli do orła. Lew stanął nad nią. 
- Kiedy to się stało, Kifo? - zapytała szarego lwa. 
- Wczoraj. Wczoraj, około północy, już tu leżał. - Tai zaniosła się jeszcze większym szlochem. - Obok niego kręciła się wielka, szara hiena. 
Lwiątka, Tai i Kifo wymienili ponure spojrzenia. Przepowiednia Nyeupego się spełniła. 
Ktoś znów został opętany przez wilkołaka...


No tak, pierwszy rozdział :D Oceniajcie, czy wam się podoba. Mam jeszcze dla was świetną piosenkę, mojego ulubionego zespołu:

http://www.youtube.com/watch?v=egG7fiE89IU